Szukaj na tym blogu

środa, 29 maja 2019

.: Niech żyją dinozaury! :.

Jakiś czas temu na jednej z grup sprzedażowych na twarzoksiążcę natknęłam się na dinozaura z piłeczkami. To taki niby-basenik piłeczkowy dla dzieci, więc nie wahałam się specjalnie długo i nabyłam go dla moich futrzanych bachorząt.




Dinozaur jest duży. A jak na zabawkę dla psów to bardzo duży. Ma 128 cm długości. Nuta z powodzeniem może sobie urządzić w nim piknik. Piłeczek też jest dużo. Bardzo dużo. W sumie nawet więcej niż nam potrzeba, ale mam już na nie pomysł.


Dinozaur to brainwork wielofunkcyjny. Używaliśmy go bez piłeczek, używaliśmy z piłeczkami, używaliśmy samych piłeczek, wykorzystywaliśmy boczne otwory i pewnie znajdę dla niego wiele różnych zastosowań.









Także miejcie oczy szeroko otwarte i przeglądajcie grupy sprzedażowe, bo można trafić na naprawdę fajne zabawki w dobrej cenie, a wiele zabawek dziecięcych nadaje się na brainworki dla psów.

wtorek, 21 maja 2019

.: Brainworki, brainworki :.

Z pojęciem brainwork po raz pierwszy zetknęłam się kilka lat temu, jeszcze jako opiekunka tylko jednego psa. Celem było odwrócenie uwagi zwierzęcia od potencjalnie stresującej sytuacji. Rzeczywiście, zadziałało. Im bardziej zagłębiałam się z moim psem w jego świat, tym bardziej rozumiałam, jak zupełnie inaczej on go postrzega. Otóż pies "widzi" świat głównie nosem. O możliwościach psiego nosa pisałam w jednym z pierwszych postów na blogu, więc już nie będę się powtarzać, chętni mogą dla przypomnienia kliknąć w link.
Geniusz Plasterowego nosa odkrywałam podczas mantrailingu, ale także podczas spacerów, na których z wielu metrów potrafił wyczuć wyczekującą na niego od wielu dni w pełnym słońcu padlinę (to właśnie dzięki temu nauczyłam się prowadzić auto z głową za oknem). Gdy dołączyła do nas Nutka, pies mało zsocjalizowany (wtedy, bo teraz to już zupełnie inna historia), lękliwy, delikatny i nakolankowy, z jej małym noskiem nie wiązałam zbyt dużych oczekiwań, ale ponieważ czuję się w obowiązku zapewnić obu psom takie same atrakcje, Nutka również wzięła udział w warsztatach tropowych. No i przyznam, że zbierałam szczękę ze ściółki leśnej - ależ ten maluch tropił!
Widziałam, jaką frajdę sprawia moim psom wykorzystywanie ich nosów, więc szukałam aktywności, w których będą mogly się spełniać. Tak trafiłam na Alexandrę Bulder i jej imperium brainworków - Brainwork4Dogs. Najpierw wybraliśmy się z psami na warsztaty brainworkowe. Było świetnie! Ponieważ moje psy nie są "klatkowe", a szybko nakręcającą się Nucię trudno utrzymać z dala od czegoś, w czym wyczuwa smakołyki, pracowali we dwoje. Jako tandem są świetni, rywalizują, ale zdrowo, nie ma bezczelnych kradzieży ani powarkiwań.
Brainwork to puzzle, które stanowią wyzwanie intelektualne dla psa. Oprócz tego brainwork relaksuje psa, wzmacnia jego pewność siebie (Nutka jest tego najlepszym przykładem), a także wzmacnia więź między psem, a opiekunem, bo pracujecie razem (no dobra, to nie jest praca, ale słowo "współdziałacie" sugeruje, że rozwiązujesz puzzle razem z psem, a to nie jest tak). Na rynku można znaleźć szeroki wybór różnych puzzli, ale z powodzeniem można zrobić je samemu, wystarczy trochę kreatywności.

Być może pamiętacie zasłonę prysznicową - to właśnie jest brainwork!

Okazało się, że nie tylko psom się spodobało - ja również się wkręciłam. Na tyle, że postanowiłam zrobić kurs coacha brainworków. Udało mi się to w miniony weekend.
Podczas kursu pomagały nam psy Oli - wspaniałe, fantastycznie ułożone i bardzo mądre futra (a jakie śliczne!).

 Brainwork wielofunkcyjny i wieloetapowy autorstwa Alexandry Bulder

 Piesek brainworkowy

Drugi piesek brainworkowy z prawie coachem

Piesek brainworkowy pilnuje brainworka nawet przez sen

 Piesek brainworkowy z drugim prawie coachem - Małgosią ze Stowarzyszenia Terranova


Yes!!! Mamy to! Dyplomowane panie coach

Brainwork to super sprawa. Każdy pies na nią zasługuje. Jeśli chcecie zrelaksować, odstresować i stymulować psy, gorąco polecam warsztaty brainworkowe w Brainwork4Dogs.

poniedziałek, 13 maja 2019

.: Jak niepostrzeżenie podać psu leki, czyli brawo ja :.

Niestety, Nutka mi zaniemogła. Nie obeszło się bez antybiotyku. A że dość kiepsko znosi zastrzyki, dostała lek w tabletkach. Niby spoko, można posmarować pasztetem, ale Nutka jest najbardziej kocim z psów, a jeśli chodzi o połykanie leków, jest zdecydowanie bardziej kotem niż psem. Nie to, co Plaster, który zeżre wszystko, łącznie z tym, czego nie powinien (a może na czele z tym, czego nie powinien, bo przecież nie powinien zeżreć tej konwalii w sobotę, gdyż konwalie są trujące, ale ten gamoń tego nie wiedział).
Podawanie leków kotom mam opanowane do perfekcji. Tyle, że z Nutką to nie przejdzie, bo ona nie da się tak unieruchomić jak kot. No i do tego jest bardzo delikatna i zaraz robi te swoje smutne oczy, od ktorych pęka serce.
Postanowiłam więc wziąć ją podstępem. Jak już pisałam, moje psy nie dostają gotowych smakołyków, wszystko piekę im sama. Wielki entuzjazm wywołują u nich ciasteczka rybne i to postanowiłam wykorzystać. Po wykrojeniu rybek zostawiłam sobie trochę ciasta.



Ulepiłam z niego krążki i zrobiłam w nich zagłębienie takiej wielkości, aby idealnie wpasowała się w nie tabletka. Do tego celu idealnie nadała mi się gumowa zatyczka, którą dostałam do strzykawki, czyli wszystko w duchu waste less, tak jak lubię.


Ciastka zdały egzamin na piątkę. Nutka właśnie dostała drugą porcję leku, na całkowitej nieświadomce, zupełnie bez stresu.
Cóż, potrzeba matką wynalazku :-)

niedziela, 5 maja 2019

.: Zupełnie nowe wcielenie myjki :.

Im bardziej interesuję się zabawami węchowymi z psami, tym więcej zupełnie nie-psich zabawek odkrywam. Najprostsze rozwiązania są najlepsze. Tym razem pokażę Wam, jak świetną zabawką może być myjka. Chodzi o taką okrągłą myjkę, z pozwijanej tiulo-siatki.
Myjki dla moich psów kupiłam w Pepco, udało mi się znaleźć dwa rozmiary, zatem Nutka ma odpowiednio mniejszą (dodatkowo ze srebrną nitką, co akurat zupełnie nie robi na niej wrażenia).
Myjki są pofałdowane, więc łatwo ukryć w nich smakołyki.
Tu chciałam zwrócić uwagę, że zabawkę można łatwo zniszczyć (Plaster ma w tym doświadczenie - swoją pierwszą myjkę rozgryzł i rozwinął w kształt kusego [a może kusej?] tutu), więc podczas zabawy musimy mieć psa cały czas na oku. W przypadku większości psich puzzli moje futra dają mi znać, że rozpracowały zabawkę, jednak jeśli chodzi o myjkę, to tak nie jest. Przynajmniej w przypadku Plastra, który najchętniej przeanalizowałby każdą nitkę oddzielnie.


Zdjęcia są wyjątkowo podłej jakości, ale sztuczne światło plus wiercące się futra to nie jest ulubione połączenie dla mojego telefonu, za co przepraszam.