Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 grudnia 2018

.: Adresatka DIY :.

Jutro Sylwester, a do Ciebie właśnie dociera, że Twój pies nie ma adresatki. Czujesz się jak ostatnia ćwiara (w sumie to się nie dziwię) i wpadasz w panikę. Co teraz? Przez internet już nie zamówisz. Może znajdziesz jutro miejsce, gdzie kupisz i wygrawerujesz numer, ale może być trudno.
Nie panikuj. Możesz sam zrobić adresatkę. Może nie będzie to adresatka marzeń i nie wygra konkursu Miss Adresatek, ale nie o to chodzi. Najważniejsze jest bezpieczeństwo Twojego psa i w przypadku jego ucieczki szybka pomoc w ustaleniu właściciela.
Swego czasu Plaster miał oddzielną adresatkę do każdych szelek (a szelek miał kilkanaście par, bo ja szyję szelki i moje psy są pierwszymi testerami i modelami). Oczywiście zdarzało się zgubić adresatki podczas wściekania się po krzakach, a raz nawet przez moje jełopstwo, bo przypiełam smycz do kółka od adresatki zamiast do półkola od szelek.
Kilka adresatek zrobiłam sama, z modeliny. Z ich trwałością jest różnie, nutkowe miały znacznie dłuższą żywotność, bo Nutka to piesek z natury spokojny i delikatny (w przeciwienstwie do Plastra, który, gdyby był pojazdem, byłby na bank kombajnem marki Bizon). Życie modelinowych adresatek przedłuża ich rozmiar - nie mogą być za duże ani za grube, bo wtedy są ciężkie i łatwiej mogą się oderwać. Z kolei gdy są za cienkie, mogą się połamać. Zdecydowanie trwalsze są te z modeliny FIMO niż z klasycznej polskiej firmy KOMA czy ASTRA. Zawieszki do adresatek robiłam z uciętego i zwiniętego spinacza biurowego.

Adresatki z modeliny firmy FIMO (Nutka) i firmy Astra (Plaster)

Niestety Nutka bardzo nie lubi, jak coś jej dynda przy plecach. Bardzo wtedy protestuje, odmawia spaceru i potrafi wpaść w histerię, więc musiałam znaleźć inne rozwiązanie. Nie było trudno. Kupiłam papier do szycia i prania (washable paper, washpapa - dostępny w sklepach krawieckich i z artykułami dla plastyków; ja kupuję przez internet), wyciełam z niego paseczki i naszyłam na szelki. Po praniu szelek mój numer telefonu nadal jest widoczny, jednak co jakiś czas poprawiam go długopisem.

Adresatki z papieru do szycia i prania naszyte na szelki

Dla psa mojej siostry uszyłam adresatkę z papieru do szycia i folii do szycia. Pewnie jest trochę trwalsza niż sam papier, chociaż ten papier naprawdę jest trwały, przeżył już wiele prań i nadal daje radę.

Washpapa zaszyty w folii do szycia

Kolejny patent na adresatkę, choć raczej niezbyt trwały (pamiętamy, że mówimy o adresatkach last minute, dla tych, ktorzy nie zadbali wcześniej o prawilną adresatkę), to balsa. Balsa to cienka sklejka wykorzystywana w modelarstwie, scrapbookingu i w różnych innych przedsięwzięciach artystyczno-plastycznych. Mi zostało kilka kwiatowych kwiatuszków, kiedyś robiłam z nich kolczyki. Trwałość balsy można przedłużyć lakierem - kolczyki zabezpieczałam lakierem akrylowym na bazie wody, ale myślę, że sprawdzi się również bezbarwny lakier do paznokci. Niezabezpieczony numer telefonu może się rozmyć podczas deszczu. Chyba. Nie wiem, ale nie warto ryzykować.

Adresatka z balsy. Wystarczy zrobić dziurkę gwoździem, dołożyć kółeczko i gotowe

Do zrobienia adresatki można też wykorzystać piankę do prac plastycznych. Jeżeli taką nie dysponujecie, zapytajcie sąsiadki, która ma dzieci w wieku szkolnym. Jest spora szansa, że będzie taką miała. 

Pianka 

Dobrze, ale nie mamy balsy, papieru do prania, pianki ani sąsiadki z dziećmi. Co wtedy? Zerkamy do szafki z pudełkami. Każdy ma w domu jakieś pudełka. A to po serku z Biedronki, a to po nóżkach od babci. Dodatkowo potrzebny będzie jeszcze nóż do tapet (albo nożyczki, ale nożem łatwiej), marker do CD lub jakiś inny wodoodporny pisak, byle był cienki. Z wieczka wycinamy adresatkę (owalną, w kształcie serduszka, okrągłą, co komu w duszy gra), robimy dziurkę gwoździem, niezmywalnym pisakiem piszemy numer telefonu i przyczepiamy do szelek (albo do obroży, ale w Sylwestra szelki to znacznie lepszy pomysł).

Pudełko po serku. Adresatkę wycinamy z wieczka

Jeżeli nie masz żadnego pudełka (serio? A sprawdziłeś dokładnie?), możesz zrobić awaryjną adresatkę z kawałka papieru i taśmy klejącej. Papier włóż tak, żeby nie wystawał poza taśmę i sklej z obu stron. Taka adresatka nie jest ani ładna, ani szczególnie trwała, ale na pewno lepsza niż żadna. Jej trwałość może zwiększyć dołożenie kilku warstw taśmy, ale tak, żeby numer telefonu wciąż był widoczny.

Adresatka z papieru i taśmy klejącej

Można też użyć zawieszki do kluczy, wiecie, takiej płaskiej, plastikowej z okienkiem. Odczep ją od kluczy do piwnicy i zapisz swój numer telefonu. 

Jeżeli ktoś ma jeszcze jakiś pomysł na adresatkę last minute, to chętnie się dowiem. Grunt, żeby wytrzymała chociaż tej jednej nocy w roku. A po Nowym Roku zamówcie porządne adresatki dla swoich psów. Chip chipem, nie każdy ma przy sobie czytnik, a adresatka znacznie skraca czas odnalezienia właściciela. 

sobota, 29 grudnia 2018

.: Jak pomóc psu przetrwać Sylwestra :.

Nieubłaganie zbliża się ten dzień, ktorego szczerze nienawidzę. Od kilku dni kombinuję, co tu zrobić, żeby tym razem było totalnie bezboleśnie.
W internecie pełno jest porad, jak pomóc psom z fobią dźwiękową. Wśród tych dobrych jest np. odwrażliwianie, ale to należy rozpocząć co najmniej na kilka tygodni przed Sylwestrem. Co możemy zrobić, gdy zostało nam bardzo mało czasu?
Behawioryści polecają kilka sposobów, między innymi kamizelki przeciwlękowe. Taka kamizelka, mówiąc w skrócie, dzięki uciskaniu ciała psa pomaga mu się wyciszyć. Możesz również samodzielnie zrobić coś na kształt kamizelki. Będziesz potrzebować do tego długiego kawałka polaru lub jakiegoś innego miłego w dotyku materiału. Poniższa ilustracja pokazuje, jak owinąć psa.

Zdjęcie z internetu - autor nieznany

Kolejnym sposobem są wykorzystywane w aromaterapii esencje kwiatowe Bacha, które wytwarza się z kwiatów dziko rosnących roślin i podaje doustnie. Przy fobii dźwiękowej polecane są krople z kroplika żółtego i posłonka rozesłanego, odpowiednio Mimulus i Rock Rose. Krople najłatwiej jest kupić online, ale obawiam się, że kupione teraz nie zdążą dotrzeć przed Sylwestrem.
Dostępne są też preparaty typu Adaptil czy KalmVet, mozna je kupić w niektórych sklepach zoologicznych i u weterynarzy. Nie mam zdania na temat ich skuteczności, ponieważ nigdy nie stosowałam ich u moich psów. 
Na rynku są również leki wydawane tylko przez weterynarzy. Ale uważaj, nie każdy weterynarz potrafi zaproponować odpowiedni lek. Nigdy nie podawaj psu Sedalinu. To lek, który nie działa na świadomość psa, a jedynie upośledza motorykę. W ten sposób pies dokładnie wie, co się dzieje, ale nie może odpowiednio zareagować, np. uciec i schować się.

foto: Przyjaciel Pies

To tyle jeśli chodzi o teorię, teraz napiszę Wam, jak ja radzę sobie w Sylwestra z moimi psami. Dodam, że pierwszy Sylwester Plastra to była bułka z masłem. W ogóle nie zwracał uwagi na wystrzały, w domu było wtedy sporo ludzi i psów, więc miał towarzystwo i świetnie się bawił. W drugim roku osiedlowy debil odpalił petardę kilka metrów od nas i Plaster wpadł w panikę. Od tamtej pory muszę się nieźle nagimnastykować, żeby chłopakowi zminimalizować stres. Zaznaczam, że u nas nie jest jeszcze tak tragicznie - Plaster nie boi się wybuchów, gdy jest w domu, masakra jest tylko podczas spacerów. Nutka się boi, ale wystarczy jej, gdy ja jestem blisko i przytulę. 
Po pierwsze, robię psom długi i bardzo atrakcyjny popołudniowy spacer. Wychodzimy chwilę po 13 i nie ma nas prawie dwie godziny. Podczas spaceru bawimy się, ćwiczymy, psiaki węszą, staram się je pozytywnie zmęczyć.
W domu na rolety zawieszam koce, żeby psów nie drażniły rozbłyski fajerwerków. Zawsze włączam muzykę. Muzyka musi grać na tyle głośno, żeby zredukować słyszalność petard, ale nie na tyle głośno, żeby drażnić psy. Moje psy przyzwyczajone są do rocka, więc taką muzykę im serwuję.
Około 20 podjeżdżam samochodem przed samą klatkę schodową, biegnę po psy i sprawnie pakuję je do auta. Na wieczorny spacer jedziemy do lasu. Oczywiście chodzimy przy brzegu, bo łażenie po lesie w ciemności nie należy do moich ulubionych rozrywek. Nigdy, przenigdy nie spuszczam psów ze smyczy. Oboje mają szelki typu guard, z których bardzo ciężko się wydostać (moim psom jeszcze nigdy się nie udało) i adresatki. Ten wieczorny spacer jest zwykle bardzo krótki - gdy tylko Plaster usłyszy pierwszy wystrzał, od razu ciągnie z powrotem do auta. Jeszcze parę lat temu próbowałam go namówić na dłuższy spacer, ale to było bez sensu - zdenerwowany i tak się nie załatwiał, a tylko bardziej się stresował. Teraz wystarczy mi, że siknie dwa razy i możemy wracać, jeśli ma takie życzenie.

Pamiętaj o adresatce z numerem telefonu!!!

Psy odwożę pod sam blok i odstawiam do domu. Zostawiam im zapalone światło i grającą muzykę, a sama odstawiam samochód.
Zwykle około północy dostają kongi z pasztetem, żeby przetrwać najgorsze. Kiedyś podawałam gryzaki już od 21, ale kończyło się to kupą na dywanie, więc odpuściłam. Kongi wjeżdżają dopiero wtedy, gdy za oknem robi się naprawdę głośno. Dwa lata temu Plaster o północy spał i zupełnie nie ruszały go wystrzały. Nutka, nawet jeśli drzemie, musi mnie widzieć. Zwykle gdy naprawdę zaczyna się bać, bardzo potrzebuje kontaktu fizycznego. Biorę ją wtedy na ręce, delikatnie głaszczę i mówię do niej radosnym głosem. To ją uspokaja. Niektórzy mówią, że nie należy pocieszać bojącego się psa, bo wzmacnia się u niego lęk. Ja uważam, że to bzdura. Oczywiście, nerwowe, szybkie głaskanie i przyspieszone bicie serca właściciela na pewno psu nie pomogą, ale spokojne, powolne głaskanie i przemawianie do psa radosnym tonem podnoszą go na duchu. (O odpowiednim głaskaniu można przeczytać w książce Patricii McConnell Drugi koniec smyczy).
Na pierwszy spacer w Nowym Roku staram się wyjść bardzo wcześnie, około 5 lub 6, gdy zmęczeni nocnym odpalaniem petard kretyni jeszcze śpią. Czasami rano również jedziemy do lasu, taki spacer sprawia psiakom więcej przyjemności. Przez kilka dni po Sylwestrze wieczorami nie spuszczam psów ze smyczy. Pojedyncze wystrzały w ciągu dnia są dla nich do zniesienia - nauczyli się, że wtedy trzeba przybiec do mnie po ciastko - więc podczas popołudniowych spacerów biegają luzem.
Jednak każdy pies jest inny i inaczej reaguje - Waszym jako opiekunów zadaniem jest zadbać o jego komfort i bezpieczeństwo. Nie zapomnijcie o adresatce!
Trzymam kciuki, żeby ten Sylwester był dla naszych psów jak najmniej stresujący.

niedziela, 23 grudnia 2018

.: Prezenty last minute :.

Grudzień to miesiąc, który każdemu z nas kojarzy się z kupowaniem gwiazdkowych prezentów dla najbliższych. Nasze psy zdecydowanie zaliczają się do tej grupy, prawda? Ja prezenty dla moich już dawno mam naszykowane, ale jeszcze nie zapakowałam ich, bo ciągle coś dokładam. Ale co zrobić, gdy dzieś w szle świątecznych zakupów zapomnieliśmy o naszym czworonożnym przyjacielu? (Nie sądzę, ale wszystko może się zdarzyć).
Oto kilka moich pomysłów na prezenty last minute.

DOMOWE CIASTECZKA
Przysmaki to strzał w dziesiątkę w przypadku większości psów. Domowe smakołyki skuszą nawet największych niejadków. Ja robię ciasteczka z różnymi dodatkami, ale podstawą zawsze jest mąka owsiana, olej kokosowy (czasami olej z łososia), jajko i siemie lniane. Dodatki to marchewka, zielony groszek, banan, jabłko, gotowana wątróbka, pieczona ryba. Do ciastek zawsze dodaję zioła, takie jak czystek, tymianek, bazylia, oregano, szałwia. Do ostatnich dodałam spirulinę i psiaki były zachwycone. 


Mieszam składniki tak, aby uzyskać konsystencję, która pozwala na rozwałkowanie ciasta. Ciasto nie może przyklejać się do wałka (czasami wystarczy posypać mąką na górze i delikatnie walkować dalej). Mój ulubiony kształt ciastek to małe serduszko. Po wycięciu ciasteczek wyciskam na nich imiona moich psów, układam na papierze do pieczenia i w piekarniku ustawionym na 3 piekę przez 20-30 minut. 

PIŁKA PO TUNINGU
To jest prezent nie tylko last minut, ale i last resort. Jeżeli nie mamy absolutnie nic dla naszego psa, możemy wykorzystać jedną z jego piłek i skarpetkę. Piłkę wrzucamy do skarpetki (czystej, ale to chyba oczywiste), a na skarpetce zawiązujemy supeł. Zabawka nadal jest piłką, ale już zupełnie inną i prawdopdobnie ucieszy psa. 

KAPCIE PO TUNINGU
Taki prezent w tym roku dostanie mój Plasiu. Niestety, piłkę, którą kupiłam mu na Gwiazdkę znalazł wcześniej, więc musiałam wymyślić coś nowego. Pomysł pojawił się zupełnie spontanicznie. Na początku rozważałam rękawiczki, które Plaś uwielbia tarmosić. Szukałam rękawiczek w Pepco, ale wszystkie były potwornie brzydkie. Przy kasie znalazłam jednak przecenione kapcie dziecięce - reniferki (9,99 za parę, taniocha). Do jednego z kapci włożyłam piszczałkę (taką, jakie wkładam do zabawek Dogatailla), wypełniłam go kulką silikonową i zaszyłam. Założę się, że na pierwszy ogień pójdzie poroże, potem Plasiu odgryzie uszy. Na koniec, o ile wcześniej nie padnie zmeczony wrażeniami, wypatroszy.



Drugi zostawiłam na czarną godzinę, gdy będę musiała dać jakiemuś zaprzyjaźnionemu psiakowi prezent last minute ;-).

SZARPAK LAST MINUTE
Dwie, trzy pary skarpetek i mamy ogarniety szarpaczek. Możemy związać skarpetki w warkocz lub tzw. pytkę i voila! mamy szarpaczek.

To tylko kilka pomysłów. Sami najlepiej znacie swoje psiaki i wiecie, co je bardziej ucieszy - smakołyki czy zabawki. I taki prezent im przygotujcie, bo na to zasługują.
Pamiętajcie jednak, żeby nie kupować psom kości z prasowanej skóry. To straszny syf. Taką skórę najpierw moczy się w toksycznych chemikaliach, żeby oczyścić ją z resztek mięsa i sierści. Następnie oddziela się warstwy skóry - górna warstwa wykorzystywana jest do szycia wyrobów skórzanych, dolna moczona jest w wybielaczu (tak, w czymś takim, czym czyścimy toalety). Następnie zwija się skórę w kształt smakołyków, do czego używa się kleju. Część tych smakołyków jest też farbowana. Syf tak straszny, że aż strach wziąć to do ręki, a co dopiero do paszczy. Nasze psy zasługują na wszystko, co najlepsze, więc nie trujmy ich tym paskudztwem.

Razem z Nutelką i Plastrem życzymy Wam i Waszym psiakom wesołych Świąt.