Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 12 listopada 2018

.: Psi szpital :.

Ostatnie dwa tygodnie były dla nas prawdziwą męczarnią. Zaczęło się od poniedziałku, od kaszlu Plastra. W czwartek pan oferma biegając za ptakami rozciął sobie łapkę. W sobotę infekcją zaraziła się Nutka. U niej kaszel i katar ciągnęły się znacznie dłużej. W środę wszystko zaczęło wyglądać ok, w końcu wybraliśmy się na spacer do lasu. I kiedy myślałam, że już wychodzimy na prostą, w piątek Nutka zaczęła strasznie wymiotować i słabnąć. Na sygnale pojechałyśmy do weterynarza, dostała leki, ale stan wcale się nie pogarszał - przeciwnie. Zrobiło się na tyle nieciekawie, że wylądowałyśmy w całodobowej lecznicy. Nie będę się rozpisywać na ten temat, ale to była potworna noc.
Wracając do infekcji - pierwsze objawy to kaszel i katar. Jesli zaobserwowaliście je u swoich psów, nie bagatelizujcie ich i biegnijcie do weterynarza. Szybko rozpoczęte leczenie daje szansę uniknięcia przyjmowania antybiotykow - nam się udało. Nasz weterynarz powiedział mi, że trafia do niego bardzo wiele psów z tą infekcją, więc bądźcie czujni.
Jeśli chodzi o skaleczoną łapkę, to rana na szczęście była dość płytka, więc opatrzyłam ją sama (jestem po kursie pierwszej pomocy dla psów, yeah!). Robiąc opatrunek należy pamiętać o włożeniu waty między psie palce, żeby łapka się nie odparzyła. Na skaleczoną poduszkę przykleiłam plaster zszywający, który bardzo ładnie złapał krawędzie rany i podejrzewam, że przyspieszył gojenie.
Po domu mój ranny chodził w niemowlęcej skarpetce z doszytym rzepem (moja produkcja, oczywiście). Trochę gorzej było podczas spacerów. Całą sytuację utrudniał deszcz. Opatrunek musiał być zrobiony tak, żeby nie przemiękał. I tu zaczęły się schody. Buty z softshellu przemiekały. Gumowe rękawiczki się zsuwały. Folia spożywcza rozłaziła się. Do tej pory nie znalazłam idealnego sposobu. Najlepszym patentem okazało się obwiązanie łapki dużą ilością folii spożywczej i umocowanie całości specjalnym bandażem weterynaryjnym (bandażem adhezyjnym). Na szczęście rana w ciągu tygodnia zagoiła się i jaśnie pan może już ganiać bez opatrunku.



Na zdjęciu widać część naszego arsenału. Różowe buty, którym męskości miał dodać Slayer i Sepultura, niestety nie zdobyły akceptacji Plastra i stawał na rzęsach, żeby je zgubić. Na nieszczęście nie dysponowałam innym kolorem softshellu, a chciałam uszyć podwójną podeszwę, co miało znacznie utrudnić przenikanie wody. Niebieski bucik, który kilka lat temu kupiłam w sklepie zoologicznym, ma pojedynczą podeszwę, która dość szybko przemięka - sprawdza się, ale tylko wtedy, gdy jest sucho.
Moim numerem jeden jest bandaż adhezyjny. Przestestowałam przeróżne bandaże, ale ten jest zdecydowanie najlepszy.

2 komentarze:

  1. Ja dla mojej Lili miałam takie butki z zoologicznego na rzep z gumową dość grubą podeszwą, troszkę za duże ale założone na gips były akurat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jest na tyle kreatywny, że też by taki zdjął. Myślałam nawet o podwiązkach doczepianych do szelek, ale wtedy to już na pewno spaliłby się ze wstydu :-D

      Usuń