Większość ludzi nie może
doczekać się wiosny, ale nam – psiarzom – często spędza ona sen z powiek. A to
z powodu reaktywacji małych żądnych krwi pajęczaków, które potrafią w ciągu
kilku dni zabić dużego, zdrowego psa.
Kleszcze przenoszą babeszjozę
(babesiosis canum), która, gdy nieleczona, prowadzi do śmierci psa z
powodu niewydolności wielonarządowej. Ta choroba to największe dla psa zagrożenie ze strony kleszczy, ale nie jedyne.
Kleszcz może zarazić psa również boreliozą,
erlichozą i anaplazmozą. Zdarzają
się też pokleszczowe porażenia nerwowe, paskudna sprawa.
Nie do końca jest prawdą,
że kleszcze aktywują się na wiosnę. Już kilka lat temu pewien weterynarz z
Lublina pisał o przypadkach kleszczy przy temperaturze -12 ºC. Gdy zima nie jest
szczególnie surowa, pozostają aktywne, a wiosną ta aktywność po prostu się
wzmaga.
Wyposażona w tę wiedzę,
zabezpieczam moje psy przed kleszczami przez cały rok. Nie chcę ryzykować ich
zdrowia, a nawet życia.
Długo szukałam
skutecznego sposobu, a jako że należę do tych totalnie przewrażliwionych psich
matek, wybrałam potrójne zabezpieczenie. Stosuję u psów obroże Foresto, które
wymieniam co pół roku. Producent mówi o ośmiomiesięcznym działaniu, ale po
pierwsze: kiedyś w siódmym miesiącu używania obroży (i po dwudniowym
spóźnieniem się ze spot-onem) wyjęłam z Plasia dorodnego, opitego kleszcza.
Nigdy więcej! Poza tym wymiana co pół roku ma ten plus, że nie musisz prowadzić
notatek, kiedy ostatnio zmieniałeś obrożę. Ja zawsze zakładam nowe 1 marca i 1 września,
co roku, od mniej więcej pięciu lat. Drugie zabezpieczenie to spot-on. My
używamy Fyprystu, którym zakraplam psy co 21-24 dni, z tego samego powodu, dla
którego częściej zmieniam obroże. Trzecie zabezpieczenie to zmielony czystek
podawany do jedzenia. Podobno (nie znalazłam badań naukowych potwierdzających
takie działanie) jego zapach, który po zjedzeniu wydziela się przez skórę psa,
odstrasza kleszcze. Nawet jeśli nie, to czystek jest zdrowy, więc na pewno nie
zaszkodzi moim czarnulkom.
To tyle o naszej
ochronie. Teraz krótko omówię inne dostępne opcje.
- Obroże przeciwkleszczowe – do wyboru, do
koloru: na rynku dostępne są obroże ziołowe, chemiczne, wodoodporne,
niewodoodporne i niestety, prawdopodobnie skuteczne oraz nieskuteczne.
Przed zakupem obroży proponuję skonsultować się z weterynarzem i poszukać
rzetelnych opinii w Internecie.
- Preparaty typu spot-on: małe tubeczki z
płynem z substancją czynną, najczęściej fipronilem, które aplikuje się na
skórę na karku psa. Tu musimy być uważni – niektóre spotony (zdaje się, że
advantix) zawierają inna substancję czynną, która jest bardzo
niebezpieczna dla kotów, dlatego jeśli trzymamy w domu oba gatunki,
sprawdźmy skład spot-ona. Nie chcemy zrobić krzywdy Mruczusiowi!
Generalnie producenci zalecają zakraplanie psiaków co 28 dni, ale jak pisałam, ja robię to częściej, co 21-24 dni. Bardzo ważne jest to, aby nie kąpać psa trzy dni przed i trzy dni po zakropleniu. No i przez te trzy dni przed i po unikać długich spacerów w deszczu. - Tabletki doustne: jest kilka rodzajów tych
tabletek, jedne działają trzy miesiące, inne miesiąc. Działają tak, że
zawarta w nich neurotoksyna krąży w organizmie psa i zabija kleszcza
dopiero wtedy, gdy się wbije. Nie przemawia do mnie pakowanie w psa
neurotoksyn, których długotrwałe działanie nie zostało zbadane (tabletki
są na rynku sporo mniej niż 10 lat), z którymi musi się zmierzyć jego
wątroba, więc nie zdecydowałabym się na taką formę ochrony, ale co kto
lubi.
- Zioła i olejki eteryczne: uwielbiam olejki
eteryczne, używam ich do sprzątania, do prania, do leczenia zatok i do
wielu innych rzeczy. Ale nie ukrywam, że bałabym się zabezpieczyć psa
przed kleszczami samym olejkiem. Jako dodatkowe zabezpieczenie, OK., ale
nie za dużo, bo – jak pamiętamy – pies ma 60 razy więcej receptorów
węchowych i intensywny zapach olejku może go drażnić. Powiem wam, co
zrobiłby wypaćkany olejkiem Plaster – ruszyłby na poszukiwanie
najbliższego truchła i wytarzałby się w nim jak dziki. Tyle byłoby z
mojego olejkowania. Gdyby ktoś jednak miał ochotę spróbować, to podobno
kleszcze bardzo nie lubią zapachu olejku goździkowego, cytronelowego,
drzewa herbacianego, tymiankowego, szałwiowego, mięty pieprzowej, paczulowego,
ze słodkich migdałów i eukaliptusowego.
Czystek podobno posiada właściwości odstraszające kleszcze. I tak jak w przypadku olejków – nie ryzykowałabym zabezpieczania samym czystkiem, ale jako dodatkowe zabezpieczenie – jak najbardziej. - Na koniec zostawiam urządzenie, którego
sprzedaż jako odstraszacza kleszczy to – moim zdaniem – skandaliczne
oszustwo. Chodzi mi o urządzenie TickLess. Kosztuje ponad 100 zł i rzekomo
ma działać przez cały sezon. Kiedyś kupiłyśmy to cudo razem z trzema
koleżankami. Wszystkie trzy doszłyśmy do takich samych wniosków – nie
działa. Plaster, który ze spaceru w sezonie kleszczowym zwykle wracał
średnio z sześcioma pasażerami na gapę, z urządzeniem TickLess wracał –
uwaga! – średnio z sześcioma pasażerami na gapę. Psy koleżanek również
sprowadzały do domu podobną liczbę kleszczy jak przed zastosowaniem
urządzenia 100 zł to niemało, więc postanowiłam pokopać i znaleźć jakieś
informacje na temat urządzenia. Nie musiałam długo szukać. Na stronie
dystrybutora znalazłam badanie skuteczności urządzenia (teraz sprawdzałam
i nie mogę znaleźć tego badania, więc pewnie ktoś przyczepił się do tego
samego, co za chwilę napiszę). Badanie po angielsku, liczące sobie kilka
stron. Większość osób widząc coś takiego pewnie nawet nie czyta i po
prostu daje się przekonać, że to świetna rzecz, ale ja sobie to badanie
przeczytałam. Wnioski były takie, że urządzenie nie powoduje większej infestacji
kleszczami niż u grupy kontrolnej, niezabezpieczonej przed kleszczami.
Super, prawda? To tak samo, jak bandana w trupie czaszki – ona też nie
powoduje większej infestacji, a na pewno jest tańsza. I korale po babci
Jadzi też. I nawet breloczek z Legiunią.
W sieci sporo jest pozytywnych opinii na temat tego urządzenia, ale w rzeczywistości nie spotkałam nikogo, kto by używał i twierdził, że widział efekty. A pozytywne opinie w sieci, jak wszyscy wiemy, można sobie opłacić.
Ale nie myślcie sobie, że na osiedlowych trawnikach jesteście bezpieczni. Kleszcze mogą wszędzie. Lubią przebywać w wysokich (kleszcze można znaleźć do ok. 90-
Życzę wszystkim jak najmniej spotkań z tymi paskudztwami.
Niestety, kleszcze to ciągłe utrapienie, a jeśli zima nie jest zbyt mroźna to i przed wiosną się już pojawią. W naszym przypadku najlepiej sprawdzają się obroże. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiestety, jeśli zima nie jest zbyt mroźna, to i w styczniu można złapać :-( Dlatego ja zabezpieczam psiaki cały rok.
UsuńNelę zabezpieczyłam 2 tygodnie temu, niedługo kolejna porcja. Zakraplam ją, lekarz póki co odradza tabletki ze względu na jej delikatne jelita. Chyba pomyśle dodatkowo o obroży. Dzięki za szczegółowe informacje :)
OdpowiedzUsuńPS. w czystek i olejki jakoś nie wierzę, ale ja niedowiarek jestem w kwestii medycyny naturalnej.
Ja nie odważyłabym się podać tabletki nawet zupełnie zdrowemu psu. Ale to ja. W medycynę naturalną wierzę bardziej niż w medycynę głównego nurtu (która zresztą w dużej mierze opiera się na substancjach pochodzenia roślinnego albo ich syntetycznych odpowiednikach), co nie znaczy, że w ogóle nie korzystam z medycyny głównego nurtu. Czystek jak najbardziej, ale nie jako jedyna forma zabezpieczenia (choć znam osoby, które zabezpieczają tylko czystkiem).
Usuń